Dziecięcy czy infantylny?
Pan Jezus z łagodnością stawia za wzór dzieci i kategorycznie poucza: „Zapewniam was, że jeśli się nie nawrócicie i nie staniecie jak dzieci, na pewno nie wejdziecie do Królestwa Niebios” (Mt 18, 3)”. A kilka wersetów dalej dodaje: „Kto natomiast zrazi jednego z tych małych, wierzących we Mnie, korzystniej byłoby dla niego, aby mu u szyi zawieszono ośli kamień młyński i utopiono w głębi morza” (Mt 18, 6) i „Jeżeli zaś twoja ręka lub twoja stopa jest dla ciebie pułapką, odetnij ją i odrzuć od siebie; lepiej jest dla ciebie wejść w życie okaleczony lub kulawym, niż mieć obie ręce lub obie stopy być wrzuconym do ognia wiecznego” (Mt 18,8).
Bardzo do nas przemawiają te słowa w czasach, gdy prawie codziennie słyszymy w mediach o kolejnych skandalach pedofilskich czy przemocy domowej wobec dzieci. Oburzamy się nie tylko jako chrześcijanie, ale po prostu jako ludzie. Jakże niegodziwe obchodzenie się z dziećmi wywołuje wiele mocnych emocji! Dziecko jest dla dorosłych nie tylko synem czy córką, wnukiem czy wnuczką, siostrzenicą czy bratankiem. Jest także obrazem tego, co w nas najpiękniejszego, co może już w większości utracone, tego za czym tęsknimy, z łezką w oku wspominamy – naszego dzieciństwa. To dziecięcość polegająca na ufności, oddaniu się ścisłej relacji z rodzicami, pozbawiona stereotypów w myśleniu, szczera, niewinna.
Pan Jezus mówi o „dzieciach” i o „małych” przechodząc od tego co dziecięce fizycznie i intelektualnie do tego, co dziecięce duchowo. Owi „mali” to chrześcijanie , którzy karmią się mlekiem duchowym, a powinni spożywać pokarm stały jako wyćwiczeni w praktyce, mający władze poznawcze wytrenowane do rozróżniania między dobrem a złem (Hbr 5, 14). Łatwo pomylić dziecięcość przed Bogiem z infantylizmem. Apostoł Paweł mówi np. o tych, co zawsze się uczą, a nigdy do poznania prawdy dojść nie mogą (2Tm 3, 7), bo zapominają, że powinni wzrastać w uświęceniu i dorastać duchowo. Tak jak w życiu każdego z nas jest czas dzieciństwa, dorastania i dojrzałości, tak i w życiu chrześcijańskim musi nastąpić czas dojrzałości. Człowiek dojrzały pielęgnuje jednak w sobie ufność wobec Boga, oddanie mu się w ścisłą relację, szczerość i niewinność. Jednocześnie jest zorganizowany, odporny na pokusy i gotowy do głoszenia Ewangelii.
Jakże wielka jest kara dla tych, co wywołują skandale (gr. zgorszenie) tak wobec dzieci fizycznie, jak i tych, którzy nieutwierdzeni w wierze, mający wiele pytań i wątpliwości ulegają zgorszeniu z powodu tych, którzy im przewodzą. Ap. Paweł podaje przykład kupowania przy świątyniach pogańskich w Koryncie mięsa składanego na ofiarę, które chrześcijanie nabywali ze względu na korzystną cenę. Dla „małych” chrześcijan spotkanie w takiej okolicy dojrzałego chrześcijanina mogło budzić zgorszenie. Apostoł zaleca, by myśleć nie tylko o swoim co o drugiego chrześcijanina sumieniu (1Kor. 10, 29). Myślę, że i dziś gdyby osoba dopiero nawrócona zobaczyła starszego w kościele przed wejściem do kasyna gry, mogłaby ulec zgorszeniu. Nawet jeśli on akurat nocowałby w hotelu i zmierzał jedynie na kolację do restauracji.
Pan Jezus obrazowo mówi: „Kto więc uniży się jak to dziecko, ten jest większy w Królestwie Niebios” (Mt 18, 4). Tak, z pozycji dojrzałego człowieka trzeba zniżyć się do poziomu dziecka i ze świeżością jego spojrzenia zobaczyć świat pełen niewinności, piękna i Bożej obecności.