Kościół Chrześcijan Baptystów - Al. Piłsudskiego 11, 35-074 Rzeszów
Strona www stworzona w kreatorze WebWave.
To pozornie proste pytanie zadano kiedyś Jezusowi, który w odpowiedzi przytoczył niezwykle pouczającą przypowieść o miłosiernym samarytaninie (Łk 10, 25-37). Otóż, pewien człowiek podróżował z Jerozolimy do Jerycha. W linii prostej jest to tylko około 35 kilometrów odległości, ale aż ok. 1000 metrów obniżenia terenu. Jerozolima leży bowiem na wyżynie (754 m n.p.m.) a Jerycho w depresji (270 m p.p.m.). Ten, kto chodził po górach zapewne będzie doskonale wiedział, jak zwiększa to trud podróży. Do tego dochodzi jeszcze dodatkowe wyzwanie: pusta, bezludna okolica - idealna sceneria dla działalności wszelkiej maści rabusiów i zbójców.
To właśnie im podobni napadli na podróżującego, okradli go, pobili i pozostawili na bezludziu na wpół umarłego - bez jakiejkolwiek pomocy i całkowicie samego. Rzadko kiedy przechodził tamtędy ktokolwiek, ale z czasem pojawili się inni wędrowcy. Najpierw kapłan, potem lewita. Obaj reprezentują wzniosłą religijność i etykę na najwyższym poziomie, a mimo tego nie robią absolutnie nic, nie okazując współczucia, ani nie udzielając potrzebującemu jakiejkolwiek pomocy. Przechodząc obok niego wręcz uważają, żeby nie znaleźć się zbyt blisko. Zapewne z obawy, że mogliby dotknąć zwłok i zaciągnąć rytualną nieczystość. A przecież najlepiej powinni wiedzieć czym jest współczucie i miłosierdzie, i najlepiej znać odpowiedź na pytanie czym jest miłość do bliźniego. Ich reakcja może zdumiewać, ale czy i w obecnych czasach nie jest dość powszechna?
Jesteśmy wzajemnie bliźnimi, a jednocześnie wciąż rywalizujemy o jak najlepsze miejsce w życiu, o własne wygody, ewentualnie o jak najlepszy los dla naszych najbliższych. Nawet w codziennej modlitwie, czy nie za często zdarza się nam pamiętać tylko o własnych potrzebach? Potrzeby innych, obcych nam ludzi, giną gdzieś w konfrontacji z naszym własnym „ja”. To, co poza nim jest wyłącznie dalekim bezbarwnym tłem. Nie chciałbym w tym momencie wspominać o tych, którzy podobnie jak kapłan i lewita prezentują wyniośle swą religijność, a jednocześnie sprzeciwiają się jej swoim rzeczywistym codziennym życiem. Otrzymają swoją zapłatę, jak mówi Pismo. Skupmy się raczej na własnych winach i tym co grzeszne w nas samych.
W przypowieści w końcu nadchodzi kolejny wędrowiec. Samarytanin, obcokrajowiec, w dodatku poganin w oczach Izraelitów, od których większość z nich nawet nie życzyłaby sobie pomocy. A jednak to właśnie tylko ten człowiek podchodzi do rannego, okazuje mu współczucie i miłosierdzie, opatruje go i na własny koszt transportuje w bezpieczne miejsce.
Na pytanie: Kto jest moim bliźnim? - wszystkie postaci tej przypowieści dały swe własne, jakże różne od siebie odpowiedzi.
Dla zbójców podróżnik był tylko ofiarą i nikim więcej, nie miało dla nich zupełnie znaczenia kim jest, jak się nazywa, jaka jest jego sytuacja życiowa, był wyłącznie środkiem do osiągnięcia ich materialnego celu.
Dla kapłana i lewity podróżnik był tylko zwykłym, niechcianym problemem, który najlepiej jak najszybciej ominąć szerokim łukiem. Obaj byli ekspertami w nauczaniu zasad martwej religii i rytuałów, a jednocześnie nie mieli zupełnie żadnego współczucia dla znajdującego się w potrzebie, niemal konającego człowieka.
Dla uczonego w Prawie, który zadał pytanie Chrystusowi, ranny wędrowiec jest tylko interesującym przypadkiem do rozważenia. On i jemu podobni skłonni są raczej do udziału w różnych seminariach i konferencjach, by zastanawiać się nad teorią przypadku. Nie potrafią dostrzec, że obok leży ktoś, kto jest ranny, całkowicie bezbronny, żywy, nie teoretyczny ale prawdziwy człowiek.
Dla samarytanina pobity podróżny jest po prostu osobą, której należy pomóc. Dlatego zatrzymał się przy nim, ocenił jego stan, zainteresował się jego potrzebami. Był jego widokiem poruszony. Nie zważając, ani na koszty, ani na potencjalne niebezpieczeństwo, ani też na swój cenny czas, zrobił wszystko, co mógł.
Jezus Chrystus jest prawdziwym miłosiernym samarytaninem. To On zobaczył mnie w moich grzechach, zainteresował się moim przypadkiem, przyszedł i uratował mnie. Nie zważał na koszty ani na przeciwności, dał się za mnie ukrzyżować, umarł za mnie. Widzi również i Ciebie, z pewnością nie ominie Cię szerokim łukiem. Możesz być pewien, że chce udzielić Ci pomocy, że chce Ciebie też wyratować. Jeśli jeszcze tego nie doświadczyłeś uznaj Go tylko za swojego osobistego Zbawiciela, zwróć się bezpośrednio do Niego, żałuj za swoje grzechy, a wszystko otrzymasz i to zupełnie za darmo, bo z łaski.
A jeśli jesteś już tym, który tego doświadczył, Jezus wzywa nas teraz, Ciebie i mnie, abyśmy poszli i opowiadali o Nim tym, którzy Go jeszcze nie znają, o Jego współczuciu i miłosierdziu dla wszystkich i o ratunku, którego udzieli On absolutnie każdemu na świecie. Amen!
drew