Winnica, to miejsce, trud, wiedza, pasja i smak. Winnica to przede wszystkim plan, porządek i systematyczność. Od plantacji równo posadzonych krzewów, przez tłocznię po piwnice, w których wino leżakuje.
Dla wielu którzy nie mieli styczności z winnicą jej obraz w przypowieści nie jest taki oczywisty. Apostołowie słuchający Jezusa codziennie mijali winnice i znali smak wina, które było codziennym napojem. Dlatego przypowieść o robotnikach w winnicy z pewnością trafiała do nich poprzez to, co znali od dziecka. Zwłaszcza, że winnica w Biblii jest obecna od czasów najdawniejszych – po ustąpieniu wód Noe zasadził pierwszą winnicę (Rdz 9, 20).
Spróbujmy odpowiedzieć na kilka pytań:
1. Jak duża była winnica?
2. Ilu robotników najął Gospodarz?
3. Jaką zapłatę uzgodnił z robotnikami?
Pan Jezus nie podaje areału winnicy, ale wspomina o najmowanych robotnikach a nawet o zarządcy. Świadczy to, że miał na myśli nie rodzinną małą winnicę jak np. ta Gedeona w czasach, gdy był drobnym rolnikiem (Sdz 6, 11), czy ta Nabota, któremu król Achab zabrał uprawę pod pałacowy ogród (1 Kr 21, 2). To było coś ogromnego wykraczającego poza wyobraźnię. Zwłaszcza że liczba robotników ciągle i ciągle była niewystarczająca. A jednak Gospodarz był wyjątkowy, nietypowy. Nie korzystał ze swojego bogactwa, ale trudził się nawet w samo południe, by chodzić na plac po stojących bezczynnie robotników. Za to dniówka przewidywalna: 1 denar, jak u wszystkich, wypłacana uczciwie przed zachodem słońca (Pwt 24, 15). Kolejni spodziewali się proporcjonalnej zapłaty, ci ostatni może tylko kolacji…
Teraz musimy skorygować zwyczajową nazwę przypowieści. To nie jest przypowieść o robotnikach w winnicy ale o Gospodarzu winnicy najmującym robotników. To do niego Pan Jezus porównuje Królestwo Niebios i poprzez jego podejście do robotników pokazuje nam jak Ojciec traktuje nas samych.
Pierwsi robotnicy, ci zatrudnieni o świcie (u nas godz. 6:00) to Izraelici. Gdy przychodzi Mesjasz oni jako naród przepracowali ów cały dzień w trudzie i znoju. Z tym że nieoczekiwanie wypłata świadczeń zaczyna się od tych co przyszli o 11 – tej godzinie (u nas 17:00). Ci właśnie dostali po denarze choć wg nas zapewne uczciwie byłoby im wypłacić tylko 1/12 denara. Dlatego ci, co pracowali cały dzień spodziewali się więcej. Ile? Może 12 denarów… skoro ci ostatni w rzeczywistości pracowali za stawkę nie 1/12 denara a 1 denara/godz. Ale 12 denarów za dniówkę to wówczas była zapłata za 12 dniówek. Zatem czy ich utyskiwania, gdy i oni otrzymali po umówionym denarze, były słuszne, matematycznie sprawiedliwe? Gospodarz kazał wypłacić po 1 zbawieniu Izraelitom, po 1 zbawieniu Samarytanom i każdemu innemu poganinowi, co wszedł do winnicy również po 1 zbawieniu.
Gospodarz nie kieruje się bowiem matematyką opartą na ludzkich emocjach, oczekiwaniach, egoizmie. On nawet nie ocenia pracy. On sprawiedliwie ocenia potrzeby człowieka. Każdemu zaś jest potrzebne 1 zbawienie. Nie rozumieli tego pierwsi, ci co oczekiwali szczególnego traktowania, i stali się ostatnimi przy wypłacie. Ostatni natomiast pierwszymi choć pewnie sami zbyt wiele nie oczekiwali. Pyszni będą czekać w kolejce, wdzięczni wejdą pierwsi.
Pan Jezus tłumaczy: „… Ojciec mój jest winogrodnikiem. Ja jestem krzewem winnym, wy jesteście latoroślami. Kto trwa we mnie, a Ja w nim, ten wydaje wiele owocu; bo beze mnie nic uczynić nie możecie.” (Jan 15, 1. 5). Trwanie w Nim jest nie tylko uświęcaniem siebie samego ale pracą w Jego winnicy, polegającą na głoszeniu zbawienia wszystkim robotnikom stojącym bezczynnie na placu.