„Albowiem my wszyscy musimy stanąć przed sądem Chrystusowym, aby każdy odebrał zapłatę za uczynki swoje, dokonane w ciele, dobre czy złe” (2 Kor 5,10).
Jeżeli WSZYSCY muszą zostać objawieni przed sądowym trybunałem Chrystusa, to i wierzących również ta rzecz dotyczy. Mimo to jednak, żadne spośród dzieci Bożych nie musi bać się tego wydarzenia, ponieważ każdy, kto uwierzył w Pana Jezusa jako swego Zbawiciela nie zostanie już nigdy skazująco osądzony. Biblia wyraża się jasno na ten temat: Ewangelia Jana 3,18 oraz 5,24.
W przypadku trybunału sądowego Chrystusa (lub w innym tłumaczeniu sądowej stolicy Chrystusowej) chodzi bowiem o objawienie, ostateczne ujawnienie prawdy. Czy więc oznacza to, że pomiędzy wierzącym, a Chrystusem istnieją jakieś niedomówienia i niewyjaśnione sprawy? Tak, w sprawach praktycznego postępowania w codziennym życiu istnieje wiele otwartych pytań, z którymi czasem odchodzimy nawet do wieczności. Któż nie zadawał sobie takich pytań: Czy to było w porządku? Czy podjąłem właściwą decyzję? Czy było to zgodne z wolą Boga? Jak wiele jest spornych zdań na różne sprawy wśród wierzących, których nie sposób jednoznacznie rozsądzić. Pewnego dnia – przed sądowym trybunałem Chrystusa – każdy ujrzy swe własne życie w świetle Bożym i tam zjednoczy się ostatecznie z taką oceną wszystkich jego szczegółów, jaką posiada sam Bóg. Tam zaistnieje doskonała harmonia między nami, a Bogiem. Jakże cudowne będzie to wydarzenie.
Niemniej jednak aby ten cel został osiągnięty, konieczny jest ów trybunał sądowy Chrystusa. Wtedy Bóg „ujawni to, co ukryte w ciemności i objawi zamysły serc, a wtedy każdy otrzyma swoją pochwałę”. (1 Kor 4,5). Miejmy to stale przed oczyma, że tam, nie tylko to co uczyniliśmy, ale również wszystkie ukryte motywy naszych serc, z których działaliśmy, zostaną ujawnione. Świadomość ta pomoże nam prowadzić nasze życie już teraz w świetle tego doniosłego przyszłego wydarzenia.