For years I have been fascinated by a particular short passage in the Gospel of Luke (Luke 8:1-3). We know from history that rabbis (religious teachers) did not accept women as disciples and rather shunned them. How very unlike the Lord Jesus, who not only was surrounded by women, but specifically those women who lived on the margins of Jewish society: Mary Magdalene from whom he drove out seven demons, or Joanna who worked in the palace of Herod—the murderer of John the Baptist. We do not know the story of Susanna from the Bible, but we know that she also became a faithful disciple of our Savior. Who would have looked at Mary Magdalene or Joanna before their conversions and thought that they were good candidates for Jesus' circle of disciples? And yet, unexpectedly, they became close co-laborers with the Lord.
Just like the Apostle Paul, who—when he was yet known as Saul—was feared among Christians. To such an extent that when he returned to Jerusalem as a new believer, no one trusted him. It was Barnabas who managed to convince the apostles and calm the fears of the believers (Acts 9:26-27). I am sure that believers in these times prayed earnestly regarding Saul—for their own safety. When they heard that Saul had come to town, they likely locked the doors securely. Did anyone—other than God Himself—imagine that Saul, the enemy of Christianity, would become Paul, an apostle and a spiritual father to so many people?
Paul also experienced the surprise of an unexpected brother—or rather, sister. He once had a vision in the night in which a man from Macedonia asked for help (Acts 16:9). Paul obediently sailed to Macedonia. However, he did not find a man there, but a woman (Acts 16:14-15). Certainly Paul must have been surprised when instead of a Macedonian man appeared Lydia of Thyatira, the seller of purple cloths.
We could name many others whom God brought into His family against all expectations. In the Letter to Philemon we learn the story of Onesimus, Philemon's runaway slave, who became both a brother in Christ and helper to Paul.
I draw two conclusions from this meditation. First: I cannot predict another person's future. The Lord has not asked me to judge the likelihood of someone becoming a Christian—let alone to make my willingness to love and share the Gospel dependent on my assessment.
Unexpected brothers and sisters may be surprising to me, but certainly not to God. My only task is to love people and speak the Truth—even if I cannot yet see another’s potential.
Secondly: when living in community with these unexpected brothers and sisters, it is worth remembering that each of us has walked a different path. We have different experiences, different emotional wounds, different passions. It is not easy to live in harmony in such a diverse group. In fact, for us it is an impossible task. But not for the Lord (Matthew 19:26). Let our Lord's words guide us: "By this all people will know that you are my disciples, if you have love for one another." (John 13:35).
Od lat fascynuje mnie to krótkie zdanie w Ewangelii Łukasza (Łk 8, 1-3). Wiemy z historii, że rabini, czyli religijni nauczyciele, nie przyjmowali kobiet do grona uczniów i stronili od nich. Przeciwnie jak Pan Jezus, który nie tylko otaczał się kobietami, ale nawet tymi, które żyły na marginesie żydowskiego społeczeństwa: Maria Magdalena z której wypędził siedem demonów czy Joanna która pracowała w pałacu Heroda - zabójcy Jana Chrzciciela. Nie znamy z Ewangelii historii Zuzanny, ale i ona została wierną uczennicą naszego Zbawiciela. Kto patrząc na Marię Magdalenę czy Joannę przed ich nawróceniem pomyślałby, że są dobrymi kandydatkami na najbliższe otoczenie Jezusa? A jednak, niespodziewanie, stały się bliskimi współpracownicami Pana.
Tak jak Apostoł Paweł, który jako Szaweł budził postrach wśród chrześcijan. Do tego stopnia, że gdy już nawrócony wrócił do Jerozolimy nikt mu nie wierzył. To Barnaba musiał przekonywać apostołów i łagodzić obawy wierzących (Dz 9,26-27). Jestem pewna, że wierzący w tych czasach modlili się gorliwie w jego sprawie ale i o swoje bezpieczeństwo. Na wiadomość, że Szaweł przyszedł do miasta, pewnie na wszelki wypadek dobrze zamknęli drzwi. Czy ktoś—poza samym Bogiem—wyobrażał sobie, że Szaweł, wróg chrześcijaństwa, zostanie Pawłem, apostołem i duchowym ojcem dla tak wielu ludzi?
Także i Paweł doświadczył niespodziewanego braterstwa. Miał bowiem nocne widzenie, w którym pewien mężczyzna z Macedonii prosił go o pomoc (Dz 16, 9). Paweł posłusznie popłynął do Macedonii. Tyle że nie znalazł tam mężczyzny z widzenia, a kobietę (Dz 16,14-15). Z pewnością Paweł musiał być zaskoczony, gdy zamiast Macedończyka pojawiła się Lidia z Tiatyry, sprzedawczyni purpury.
Moglibyśmy wymienić wielu innych, których Pan Bóg wprowadził do swojej rodziny wbrew wszelkim oczekiwaniom. W Liście do Filemona poznajemy historię Onezyma, zbiegłego niewolnika Filemona, który został bratem w Chrystusie i pomocnikiem Pawła.
Wynikają z tego rozważania dwa wnioski. Po pierwsze: nie jestem w stanie przewidzieć przyszłości drugiej osoby. Pan nie zaprasza mnie, abym oceniała prawdopodobieństwo czy ktoś zostanie chrześcijaninem. Tym bardziej, bym od mojej oceny nie uzależniała dzielenia się miłością i Ewangelią. Niespodziewani bracia i niespodziewane siostry może są zaskakujący dla mnie, ale z pewnością nie dla Boga. Moim zadaniem jest tylko kochać drugiego człowieka i powiedzieć mu Prawdę - nawet jeśli nie dość dostrzegam jego potencjał.
Po drugie: żyjąc we wspólnocie razem z tymi niespodziewanymi braćmi i siostrami warto pamiętać, że każdy z nas posiada swoją odmienną drogę. Mamy różne doświadczenia, różne emocjonalne rany, różne pasje. Nie jest łatwo mieszkać w zgodzie w tak zróżnicowanym gronie. To zadanie niemożliwe dla ludzi. Ale nie dla Pana (Mat 19,26). Niech nam przyświecają słowa naszego Pana: „Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli miłość wzajemną mieć będziecie.” (Jan 13, 35).