Uświęcenie, czyli o oświeceniu chrześcijańskim - 2P 1, 3-10 (tekst poniżej)
Wiara jako to czego się spodziewamy i przeświadczenie o tym czego nie widzimy (Hbr 11, 1) jest narodzeniem się w rodzinie Bożej. Dlatego wymaga poznania i wdrożenia zasad, które w niej obowiązują. Nazywamy to uświęceniem. W Hbr 12, 14 czytamy, że bez uświęcenia nikt nie ujrzy Pana. A apostoł Piotr w 2P 1, 3 zapewnia nas, że wszystko co nam potrzebne do życia i pobożności już otrzymaliśmy. Czego zatem nam brakuje?
Ap. Piotr wyjaśnia, że pierwszym krokiem nawróconego jest cnota czyli decyzja o podjęciu życia ściśle wg dekalogu. Nie jest to wprawdzie zadanie zawsze łatwe, ale jednocześnie też żaden powód do chluby dla chrześcijanina. Wszak i poganie potrafią żyć moralnie. Podejmując cnotliwe życie jesteś jakby po liftingu twarzy, ale przecież nie zmienia to Twojego rzeczywistego wieku. Postępujesz moralnie, bo boisz się Boga? To za mało. Cnota nie jest bowiem sama w sobie celem, ale powinna być skutkiem tego, co Apostoł wymienia na drugim miejscu.
Cnota musi być uzupełniona poznaniem. „Byliście bowiem niegdyś ciemnością, a teraz jesteście światłością w Panu. Postępujcie jako dzieci światłości, bo owocem światłości jest wszelka dobroć i sprawiedliwość, i prawda” (Ef 5, 8-9). Nie zbudujesz życia w zgodzie z oczekiwaniem Boga jeśli nie zrozumiesz czego On od Ciebie oczekuje. Będziesz budował jak dziecko z klocków kolejne nieudane budowle, które następnie będą zamieniały się w nową bezładną stertę. Harmonia jaka musi zapanować w Twoim sercu wynika z poznania, z życia w światłości. Człowiek cnotliwy decyduje się na życie wg zasad moralnych. Człowiek mający poznanie nienawidzi grzechu dlatego, że oddala go od Świętego Boga.
Ap. Piotr dopowiada, że cnota uzupełniona poznaniem musi się jeszcze stać praktyką, którą nazywa powściągliwością. Jak czytamy w 1Tes 4, 4-5: „aby każdy z was umiał utrzymać swe ciało w czystości i w poszanowaniu, nie z namiętności żądzy, jak poganie, którzy nie znają Boga”. Jesteś cnotliwy, jesteś powściągliwy, ale nadal marzysz o grzechu? Wróć do etapu poznanie. Jeśli nie czujesz obrzydzenia do grzechu, to jesteś jak pies, który chętnie wytarzałby się w ekskrementach, ale boi się swojego pana, który wyprowadził go na spacer.
Powściągliwość sama w sobie jest cenna, ale jeśli nie podlega codziennemu treningowi, to udaje się raz, może i drugi, ale już za trzecim nie wychodzi. Dlatego Apostoł wspomina o wytrwałości jako o kształtowaniu nawyków zachowania, które wynika wprost z wiary i poznania. Mądry chrześcijanin to ten, który rozpoznaje nie tylko grzech, ale nie naraża się nawet na pokusę. Ktoś kto np. czytając horoskop, mówi, że to mu prawdopodobnie nie zaszkodzi powinien zadać sobie pytanie wynikające z poznania: Jakie dobro mi to przyniesie? Inaczej jesteśmy jak ktoś kto gotów jest najeść się do syta muchomorów tylko dlatego, że są za darmo. Jeśli nadal lubisz się rozmarzyć na myśl o grzechu, to wróć do etapu poznanie.
Ap. Piotr uzupełnia to, co już wymieniliśmy, pobożnością, która jest szczerym trwaniem przy Bogu, pragnieniem, by być do Niego podobnym. Jeśli pobożność jest tylko na pokaz, to przedstawia się jak „niezatapialny” Titanic, i prędzej czy później zderzy się z górą lodową Twoich fałszywych wyobrażeń o sobie samym. Korzyść z niej taka jak spragnionemu w upalny dzień z patrzenia na obraz przedstawiający strumień. „Czystą i nieskalaną pobożnością przed Bogiem i Ojcem jest to: nieść pomoc sierotom i wdowom w ich niedoli i zachowywać siebie niesplamionym przez świat.” (Jk 1, 27). Jeśli Twoja pobożność nie jest prawdziwa, to wróć do etapu poznanie.
Gdy jest pobożność, to powinno być jeszcze braterstwo jako cel wspólnotowy rodziny Bożej. Jest to także swoisty test z wymienionych wcześniej umiejętności. W braterstwie bowiem objawia się miłość, zwłaszcza wtedy, gdy mamy do czynienia z kimś kto nas zasmuca, denerwuje, dziwi lub obciąża ponad miarę. Pamiętajmy, że „Kto miłuje brata swego, w światłości mieszka i nie ma w nim zgorszenia” (1Jan 2,10). Jeśli nie jesteś zdolny do miłości dla kogoś kto Cię denerwuje, to wróć do etapu poznanie.
Cały ten duchowy trening ma bowiem sens wtedy kiedy nasza natura rodzi się na nowo i dochodzi do poznania, że w rodzinie obowiązują zasady, które określa Ojciec. Wtedy my, jako Jego dzieci nie postępujemy z lęku przed Jego surowością, ale z miłości do Niego. Apostoł Jan tłumaczy, że doskonała miłość nie ma lęku. Miłujemy ponieważ On pierwszy nas umiłował (1Jan 4, 18). Tak umocnieni nigdy się nie potkniemy (2P 1, 10).
2P 1: (3) Boska moc Jezusa Chrystusa obdarowała nas wszystkim, co jest potrzebne do życia i pobożności, przez poznanie tego, który nas powołał przez własną chwałę i cnotę, (4) przez które darowane nam zostały drogie i największe obietnice, abyście przez nie stali się uczestnikami boskiej natury, uniknąwszy skażenia, jakie na tym świecie pociąga za sobą pożądliwość. (5) I właśnie dlatego dołóżcie wszelkich starań i uzupełniajcie waszą wiarę cnotą, cnotę poznaniem, (6) poznanie powściągliwością, powściągliwość wytrwaniem, wytrwanie pobożnością, (7) pobożność braterstwem, braterstwo miłością. (8)Jeśli je bowiem posiadacie i one się pomnażają, to nie dopuszczą do tego, abyście byli bezczynni i bezużyteczni w poznaniu Pana naszego Jezusa Chrystusa. (9) Kto zaś ich nie ma, ten jest ślepy, krótkowzroczny i zapomniał, że został oczyszczony z dawniejszych swoich grzechów. (10) Dlatego, bracia, tym bardziej dołóżcie starań, aby swoje powołanie i wybranie umocnić; czyniąc to bowiem, nigdy się nie potkniecie.