Łukasz w Dziejach Apostolskich wprowadza nas w to wydarzenie uwagą, że wszyscy byli zgromadzeni na jednym miejscu. A wcześniej dodaje, że byli jednomyślni w modlitwie i codziennie chwalili Boga w świątyni. Ich liczbę ocenia na 120 osób, w tym Matka i Bracia Jezusa. To Kościół u swego zarania: rozmodlony, jednomyślny, świadomy posłannictwa i oczekujący mocy Ducha Świętego.
Dokoła jest tłum ludzi przybyłych na święto żniw, którzy poruszeni zjawiskami, jak szum potężnego wiatru, zadają pytanie tak naturalne dla każdego człowieka: Jak mam to rozumieć? Wszyscy lubimy być pewni tego, co widzimy i słyszymy. Pragniemy być racjonalni i takimi zasadniczo jesteśmy. Ale jak obcokrajowcy przybyli do Jerozolimy mieli sobie racjonalnie wytłumaczyć to, że prości ludzie zaczęli nagle mówić obcymi językami? A jak wyjaśnić języki jakby ognia nad ich głowami? A jak pojąć, że tego dnia Piotr, prosty rybak, cytując Biblię Hebrajską, wygłosił płomienne kazanie godne uczonego w Piśmie? A to, że nagle 3.000 mężczyzn poprosiło o chrzest na odpuszczenie grzechów?
W tłumie nie brakowało jednak wątpiących. Byli i tacy, co drwili, mówiąc, że to żaden cud, że to jedynie skutek nadużycia alkoholu. Widząc i słysząc dokładnie to samo ocenili rzeczywistość zupełnie odmiennie. To też naturalne, że uaktywniamy w sobie mechanizm obronny przed tym, czego nie potrafimy racjonalnie wyjaśnić. Tak bardzo chcemy być rozsądni i postrzegani jako stateczni, że potrafimy najwspanialsze doświadczenie życia obrócić w drwinę, zdyskredytować to, co wykracza poza nasze wąskie horyzonty. Jakże często zamiast argumentów i zwykłej pokory wobec niedostatków wiedzy słyszymy pełne pewności siebie szyderstwa pod adresem tych, którzy rozumieją i doświadczają znacznie więcej.
Zawsze warto sobie zadać pytanie, gdzie byśmy się znaleźli w tym dniu? Po stronie tych co przyjęli zbawienie, czy po stronie tych, którzy pochopnie i bezrefleksyjnie je odrzucili marnym słowem, drwiną, pomówieniem? Warto też sobie zadać pytanie, czy dziś modlimy się jednomyślnie o dary Ducha Świętego, by być skutecznymi świadkami w głoszeniu śmierci i zmartwychwstania Chrystusa.
Może cenną rzeczą jest zapytać Boga o to jak powininniśmy światu świadczyć o Jezusie. Jest tak wiele ludzi, z którymi moglibyśmy, jak Piotr, podzielić się Ewangelią jako świadkowie Bożej obietnicy. Pomyślmy, że w dniu zesłania Ducha Świętego poza wymienionymi powyżej nawróconymi i szydercami była jeszcze inna, całkiem pokaźna grupa osób. To ci, którzy słysząc i widzą cudowne znaki nie wyszli ze swoich mieszkań, nie słuchali kazania Piotra, nie stawiali pytań. Ich to po prostu nie zainteresowało. Tak wtedy jak i dziś nie ma co czekać aż do nas przyjdą. Trzeba do nich pójść...
*
Dzieje Apostolskie (Dz 2, 1-13): „(1) A gdy nadszedł dzień Pięćdziesiątnicy, byli wszyscy razem na jednym miejscu. (2) I nagle stał się z nieba szum, jakby uderzenie potężnego wiatru, i napełnił cały dom, w którym siedzieli. (3) I ukazały im się rozdzielające się języki jakby ognia - i usiadł na każdym jednym z nich. (4) I napełnieni zostali wszyscy Duchem Świętym, i zaczęli mówić innymi językami, tak jak Duch dawał im się wypowiadać. (5) A przebywali w Jerozolimie żydzi, oddani Bogu ludzie ze wszystkich narodów pod niebem. (6) Gdy więc powstał ten głos, zgromadził się tłum i wpadł w zdumienie, że słyszeli, każdy jeden, jak mówili ich własnym dialektem. (7) W zaskoczeniu zaś i w zdumieniu mówili: Czy oto wszyscy ci, którzy mówią, nie są Galilejczykami? (8.) Jak to więc jest, że my słyszymy, każdy nasz własny dialekt, w którym zostaliśmy urodzeni? (9) Partowie i Medowie, i Elamici, i mieszkańcy Mezopotamii, Judei i Kapadocji, Pontu i Azji, (10) Frygii i Pamfilii, Egiptu i tych części Libii, które leżą koło Cyreny, i przybysze z Rzymu, (11) zarówno żydzi, jak i prozelici, Kreteńczycy oraz Arabowie - słyszymy ich, jak w naszych językach mówią o wielkich dziełach Boga. (12) Wszyscy więc zaskoczeni i całkowicie zmieszani, mówili jeden do drugiego: Co to ma być? (13) Inni zaś drwili i utrzymywali: Młodym winem są upici”.